|
|
|
Miałam zaproszenie do Portugalii na październik 2010. Potem planowałam Wielkanoc 2011. Ostatecznie pojechałam razem z Maćkiem na długi weekend czerwcowy. Groźba strajku pilotów linii, która miała nas zawieźć do domu, spowodowałą, że skróciliśmy pobyt o jeden dzień, ale i tak była to niezapomniana wycieczka. Dzień pierwszy - przelot, spotkanie z portugalskim jedzeniem, tereny wystawowe - wielka inwestycja związana z EXPO. A wszystko wokół tematu Ocean... Zdjęć głównego zbiornika akwarium nie ma, bo to jest niewykonalne amatorskim sprzętem... | ||
Towarzysz podróży, odpoczywa na stacji metra, przy okazji pilnuje pożyczonego przewodnika |
Po Expo zostało Lizbonie niezwykłe akwarium, którego maskotką jest Vasco (tutaj w wodzie) |
Vasco na cześć Vasco da Gama |
Bardzo udana maskotka, jak widać |
Oprócz stałej ekspozycji była też wystawa czasowa - o żółwiach morskich |
|
Wydra morska, bardzo wyluzowany zwierzak |
Wszyscy się przyglądali, jak wydry skubią krewetki lub kotłują się z kolegami |
A mnie oczywiście przykuło do części - Ocean Atlantycki, gdzie na wyciągnięcie ręki były maskonury |
Maskonur, po ang. Puffin |
||
W części Ocean Antarktyczny były oczywiście pingwiny (tu pingwiny Magellana) |
Oraz rybitwy wąsate - z takimi wąsami to tylko nastawiać się do obiektywu |
|
W części Ocean Indyjski były fragmenty rafy |
Kolejka linowa powstała też na okoliczność Expo. A w tle niewielki odcinek słynnego mostu (najdłuższego w Europie) wybudowanego z okazji ... Expo. A most nazywa się - co za niespodzianka - Mostem Vasco da Gama. |
|
Stąd jestem! |
Kiedy tu było wejście na teren wystawy (z elementami oceanicznymi na dachach wieżowców), teraz centrum handlowe |
Różne eksperymenty architektoniczne popełniono przy okazji wystawy... |
Oraz dekoracyjne... |
Maciek na misji |
Maciek też czasami fotografował |
Ta fontanna miała nazwę - gejzer |
Uważaj, bo będziesz mokry! |
Wow! |
Stożków-fontann było kilka, ale tylko jeden tak widowiskowy |
Drugi dzień zaczynami od nowej części starej Lizbony, Maciek fotografuje |
|
João, nasz gospodarz, przewodnik, kierowca, anioł... |
Maciek zaintrygowany ekipą telewizyjną |
Miejsce w którym miałam problemy z utrzymaniem pionu |
Chłopaki się ze mnie śmiali... |
Ale ja się naprawdę nie czułam tam pewnie! |
Portugalia, czyli... Porto! (a na półce niżej była madera) |
Znaleźliśmy też sklepik z przewodnika - asortyment ograniczony do wody i nalewki wiśniowej, sprzedawanej na kieliszki. Butelkę całą też pewnie można kupić. |
Ogród na balkonie, a może i na dachu... |
Dworzec kolejowy |
Teatr Eden, z rajskim ogrodem w fasadzie |
Cała fasada kamienicy wyłożona kafelkami - pierwsze moje azules |
Maciek z windą Santa Justa. Można oszczędzić nogi i dostać się 2 ulice wyżej maszyną. |
Twórca terminował u Eiffla, tego od paryskiej wieży. |
Pamiątka trzęsienia ziemi - pozbawiony dachu kościół. Na przyjezdnych z Irlandii to raczej nie robi wrażenia. |
Mozaikowy plac z innej perspektywy |
Trzęsienie ziemi zmiotło dzielnicę poniżej, dzięki czemu mogła postać nowa stara Lisbona. Bo było to w roku... 1755. Do tego zamku na wzgórzu dotrzemy za 2 dni. |
Ciekawostka - nazwy lokali, hoteli, wypisane mozaiką na chodniku. |
|
Część druga... | ||
|
|
|